sobota, 13 sierpnia 2011

Mucha siadła mi na rzęsie.


Ostatecznie wylądowałam jednak na zarobku w „Niemcach”. Przez to, że Tata mieszka przy stadninie jest tu cała masa much. Siadają wszędzie – na nosie, na rękach, na wystającej spod kołderki stopce, nawet na rzęsie! Szlag może człowieka trafić. Dzięki bogu tam gdzie pracuje nie ma much. Są za to pszczoły i osy, czyhające na każdy mój gwałtowny ruch, żeby mnie użądlić. Nie wspominając już o pająku gigancie, którego wciągnęłam odkurzaczem – z nadzieją, że go to unicestwi.
                Tydzień temu o tej porze byłam 100 km stąd, koło Bonn, u Ukaszka bo przyjechałam do niego dzień przed jego urodzinami, żeby nie był sam w ten ważny dzień.  Niespodzianka się udała, bo już dawno nie widziałam , żeby był tak zaskoczony. I o to chodziło. I choć nie miałam prezentu byłam cała dumna, że udało się to zorganizować i mogłam spędzić z nim przynajmniej jedną noc. Ale to z perspektywy czasu było bardzo daleko i znów mi piekielnie tęskno, za moim dzikusem…

                Z uporem maniaka każdego ranka pije senso, jem milchschnitte i oglądam deluxe music. Uzależniłam się od tego kanału muzycznego. Viva, Mtv, Mtv2 – nic nie dorównuje mu nawet w połowie (pomijając już całkiem fakt, że Viva to chłam, a Mtv – seriale seriale i seriale, a zero muzyki). W Deluxe Music muzyka leci non stop, z każdego roku. I to nie byle jaka muzyka. Wczoraj na przykład leciał Coldplay – Trouble (swoją drogą nie wiedziałam nawet, że do tej piosenki mają teledysk), po nim – Duffy następnie Adele, Tiny Tings, Hurts i Snow Patrol, a no i gdzieś po drodze napatoczył się Beautiful Day w wykonaniu U2. To jedyna stacja, która oferuje muzykę dla każdego, w każdym wieku. I ma najlepszą rozkładówkę jaką kiedykolwiek widziałam. Jest muzyka z Wielkiej Brytanii po 20 chyba w środy i nazywa się to Brit Pop & Alternativ. Jest też audycja dla mężczyzn, tylko dla ladies, lata 80’, lata 90’, lata 70’, tastemaker – najlepsza ze wszystkich. Jedyne czego puszczają za dużo to L.O.V.E Banana. Leci na przykład teraz. Szlag mnie trafia jak to słyszę – a najgorsze, że wpadło mi w ucho i łapię się na tym, że czasem to nucę.
                Co się pracy tyczy to zaraz muszę mykać – okna się same nie umyją. Ustawiłam sobie za cel 1000euro i mogę wracać do PL. Poważnie, 1001 euro (czyli przekroczony tysiąc) i wracam do domu. To zaspokoi wszystkie najpotrzebniejsze wydatki, a na resztę i tak będę musiała ostatecznie wziąć od rodziców. Co nie zmienia faktu, że i tak ich odciążę trochę. Tak więc trzymajcie kciuki, bo wakacje się kończą, a jeszcze mi zostało sporo do przekroczenia tej magicznej kwoty. Lecę do pracy, a notkę wkleję po południu jak pójdę na Internet (tak tak, Internetu w mieszkaniu nie ma :( ).
Ciao, kochani!!

Ps: Dodaję tą notkę dzień po jej napisaniu i (UWAGA) po umyciu 25 wielkich okien. Lewą rękę mam dłuższą niż prawą ... 

AKTUALIZACJA 5 sekund po dodaniu. Jutro wracam na siodło. Po paru latach nie jeżdżenia, jutro o 18 osiodłam rudą klacz i sprawdzę tezę że jazda na koniu jest jak jazda na rowerze - nigdy się tego nie zapomina.
No... e... zobaczymy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz