środa, 19 stycznia 2011

Klęska urodzaju. Updates.

Właśnie zaczął mi się drugi okres w tym miesiącu. To okropne, bo kiedy oczekuję go, kiedy czekam martwiąc się jego brakiem - on jak na złość nie nadchodzi. Za to w tym miesiącu kiedy mam nawał nauki, on pojawia się dwukrotnie, w dodatku w pakiecie z nieznośnym humorem, bolesnymi dolegliwościami, okropnym pms'em i wahaniami nastroju jak przy ciąży lub menopauzie (choć tu akurat nie wyrokuje, bo jeszcze oba pojęcia - menopauzy i ciąży znam jedynie z definicji). Tak więc jak słusznie podejrzewacie w chwili obecnej czuję się jak gówno, wyglądam jak gówno i gówno umiem na jutro. Mimo sporego wysiłku jaki włożyłam w naukę historii (słuszniej użyć słowa histeria), jak to zwykle bywa z połączenia słów Maja-Historia-Nauka - wyszło tyle co nic. Mówiąc mniej zawile - efekt mojej nauki jest taki sam jak gdybym nawet nie otworzyła książki. Więc odpuściłam. 

A teraz leżę sobie z laptopem na podbrzuszu (tak przyjemnie mnie grzeje łagodząc ból) i planuję sobie dzień jutrzejszy (co się tyczy uzależnień). I w ten sposób spisałam sobie 20 skomplikowanych punktów dnia, które jutro po kolei powykreślam, żeby spokojnie zasnąć. I najlepsze jest to, że dla mnie to całkiem normalne.

Ostro trzymam się postanowień noworocznych. Nadal jestem na diecie - całkiem nieźle mi to dietowanie idzie, skoro babcia mówi "aleś zmarniała!". Staram się nie być niedobra dla Łukaszka, ale z tym to różnie bywa, niejednokrotnie nie z mojej winy(!) . Cała reszta póki co leży odłogiem, tudzież jest w trakcie realizacji - no bo przecież uczę się przez cały rok, a nie tylko raz. Smuci mnie tylko fakt, że kolejny sezon narciarski przeleci, a ja nadal tego nie spróbuję. Podobnie smuci mnie fakt, że prawo jazdy nadal nie rozpoczęte. Nawet na kurs się nie zapisałam. No ale co zrobię, skoro nie mam pieniędzy. Przecież nie wyczaruję 1500zł.

Dziś powstaje jeden z tych wpisów, które są o wszystkim i o niczym. Taki swoisty update "co słychać u Majki", bo nie piszę o niczym innym tylko o mnie. Zresztą o czym mogę pisać? Nie robię nic poza nauką i szkołą.
Nawet mały chłopczyk w tramwaju zauważył, że coś nie gra. Nie umiem określać wieku dzieci, zazwyczaj go zawyżam. Wiek tego blondasa określiłabym na coś pomiędzy Magdą (10 lat), a Winią (4 latka) - te dwie panny są moim wyznacznikiem wieku dziecięcego. Blondas był na tym etapie kiedy jeszcze jest się szczerym do bólu w dziecięcy sposób, ale już zachowuje się poprawnie i grzecznie, nie arogancko. Po wejściu do tramwaju w tunelu Galerii Krakowskiej stanęłam nad wspomnianym malcem, który siedział sam i czekał aż jego mama kupi bilety w automacie. Blondasek podniósł wzrok i gapił się na mnie jak ciele na malowany płot. Patrzył i myślał, a muszę przyznać, że spojrzenie miał niesamowicie inteligentne. Uśmiechnęłam się do niego, a on spytał mnie "Chce Pani usiąść? Bo ja mogę postać, a Pani jest taka zmęczona". Usłyszawszy to nie wiedziałam co powiedzieć. Bąknęłam coś tylko, że nie, że dziękuję, że postoję, żeby siedział. Ale przeszłam na sam tył tramwaju zawstydzona, że jakiś malec ustąpił mi miejsca. Mogę tylko sobie wyobrazić jak wyglądałam, skoro nawet dziecko widziało, że chce usiąść i siedzieć i nic nie robić. I wiecie co? Żeby uniknąć podobnej sytuacji jutro, zmykam spać. Dla zdrowia i urody. Bo co jeśli blondasek myślał, że jestem stara i zmęczona życiem? Rany. Przecież ja nawet nie jestem jeszcze dorosła!
Więc dobranoc Kicie, wy też idźcie spać - dla zdrowia i urody :)

1 komentarz:

  1. No ja jestem dorosła ;) Nie wiem tylko czy stety, czy niestety. A jak Clops za mną leży wtulony na łyżeczkę, to jakoś lepiej sypiam i o dziwo dłużej. Nie wiem na czym to polega.

    OdpowiedzUsuń