niedziela, 30 stycznia 2011

Ogarnij pokój!

Co się stało? Moja młodsza siostra (Piękna) jest niemożliwa. Gdy wraca do domu zaczyna chodzić po pokoju i "ogarniać". W jej znaczeniu sprzątanie to upychanie wszystkiego co jest na wierzchu w wolne miejsca w komodach, szafkach i pod łóżkiem. Chodzi więc w tą z powrotem i wszystko przekłada, wyrównuje, przenosi do kuchni - co się tyczy brudnych naczyń. Jeśli chodzi o ubrania to bez względu na to czy są czyste czy brudne (tak, tak skarpetki też) to wrzuca je do komody i szafy tam gdzie jest miejsce. Co gorsza co chwilę krzyczy na mnie, że robię bałagan, podczas gdy ja na przykład mam otwarty jeden zeszyt na biurku. Zabawne jest też to, że w zazwyczaj aktualnie z nim pracuje, więc jest mi potrzebny i nie leży tam bez przyczyny. Strasznie to nieznośne, bo gdy jestem w domu nie mogę się nawet rozpakować. Wszystko trzymam w torbie, bo boję się, że Piękna mi gdzieś poroznosi wszystkie moje ubrania i książki.
A do tego wszystkiego ten jej protekcjonalny ton. Mówi do mnie takim tonem, jakbym siedziała wśród zgniłego jedzenie i piętrzącej się kupy brudnych ciuchów.
Jakież było moje zdziwienie, gdy pewnego dnia wyciągałam koszulę, którą dzień wcześniej włożyłam do komody (czystą i pachnącą), a przy wyciąganiu okazało się, że śmierdzi schodzonymi skarpetkami, które jak się okazało były wepchnięte pod nią. QUE?!?!
A gdy otwieram buzię, żeby coś mówić na temat tego pseudo-sprzątania nazywanego ogarnięciem - zaraz z ust Pięknej wydobywa się pełno przekleństw pod adresem moim i mojego bałaganiarstwa.
A ja na prawdę nie bałaganię.

Znam dziewczynę, która pod wpływem swojego chłopaka robi się zbyt chora by jeść. I ona ciągle od nas słyszy, że powinna przestać go słuchać. Prosimy ją, błagamy, a ona nic. Jest samo destrukcyjna. I nieświadomie dąży do samozagłady. A to wszystko przez niego. Czyli miłość nie jest tylko piękna i cudowna?
Myśli taka sobie, że jak zejdzie do rozmiaru zero to jej Lolek będzie ją mocniej kochał i bardziej pożądał, albo bóg jeden wie co jeszcze. To złe i to mnie strasznie denerwuje.
On widzi w niej same wady. Za szerokie biodra, za dużo je, zbyt mięsista oponka... i mówi jej o tym w imię szczerej miłości, a ona kiwa głową i mu rację przyznaje.
On nie rozumie, że jej największym problemem jest on sam. Nie ma najmniejszych szans aby nakłonić ją do działania - taka uparta jest. Szkoda, że nie w tej kwestii w której na prawdę powinna być uparta. Zamiast głodzić się i płakać gdy nikt nie widzi powinna wziąć się w garść i pokazać mu co czuję. Jak kocha to zrozumie, prawda?

4 komentarze:

  1. współczuje ci z tą siostra ą i jej ogarnianiem ;) ja całe szczęście już nie mieszkam z rodzeństwem, chociaż oni i tak nie mieli takie fisia na punkcie ogarniania.

    masz racje, jeżeli kocha to powinien kochać mimo wszystko a nie dla czegoś. to chore żeby chłopak mówi jej takie rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale masz złego chłopaka. To Twój chłopak taki jest a nie koleżanki??

    OdpowiedzUsuń
  3. wg mnie to chore jest zachowanie tej koleżanki, która bezgranicznie słucha chłopaka. Bo chłopak, jak chłopak, są różni ludzie. Ale to ona sobie na to pozwala..

    OdpowiedzUsuń